Nie wiem co skłoniło mnie do zaciągnięcia się i pracowania w takim miejscu jak to, ale to bez wątpienia desperacja i potrzeba zdobycia jak największej ilości pieniędzy. W końcu, każdy dobrze wie, że to pieniądz rządzi światem, i bez niego człowiek nie da rady nawet ruszyć się z domu, bo gdzieś i tak będą chcieli pieniędzy i zapłaty. Nawet za uratowanie życia żądają opłaty co jest niedorzeczne.
W każdym jednak razie, fastfood, jak fastfood. Burgery są tutaj wręcz specjalnością, a to głównie zasługa grupki Digimonów, które prowadziły tutaj interes. Burgermony.. Ten świat jest coraz dziwniejszy.
Wszedłem do budynku, w którym wręcz kłębiło się od klientów. Rozejrzałem się uważnie, i dojrzałem kilka stworów, które latały między stolikami zbierając zamówienia jak szalone. Dwóch kelnerów, to jednak za mało jak na takie miejsce, ale właśnie dzięki temu wiedziałem, że bez wątpienia znajdę pracę.
Podszedłem do lady, a przyjemna minka pracującego tu stworzenia z rodziny Burgermonów, zaraz spytała co podać.
- Chciałbym tutaj pracować. - oznajmiłem, a stwór o mało nie uściskał mnie z radości, po czym zaprosił na zaplecze, gdzie wręczył mi struj taki sam jak u innych pracowników. Ta czapka wyglądająca jak burger była niewybaczalną skazą na mym honorze, ale muszę przetrwać. Pieniądze są mi w końcu potrzebne..
Miałem pracować jako kelner, i w pewnym sensie wystraszyłem się trochę tego. Tylu klientów. Przecież ja się zaraz zgubię!
Jednak nie poddając się, ruszyłem do boju, a raczej zbierania zamówień. Okazało się to nie być zbyt trudne, tym bardziej, że wszyscy zamawiali jedną potrawę - Burgera. Stolik nr.1 - Dwa razy Burger. Stolik nr.9 - Jeden Burger i Cola.
Ta praca była o wiele łatwiejsza niż na początku myślałem. Bycie kelnerem nie było wcale takie złe. Zbierałem zamówienia, dawałem je kucharzowi, po czym odbierałem i przynosiłem do odpowiednich stolików. Byłoby wręcz idealnie, gdybym nie musiał nosić tej idiotycznej czapki!
W każdym jednak razie, po jakiś trzech godzinach pracy tutaj, już wiedziałem, że to chyba jednak nie najlepsza praca dla mnie.. A już na pewno nie dla..
- Ej nowy! Szoruj no do toalet! Mają lśnić na błysk! - i gdy wręczyli mi wiadro pełne detergentów, ścierek, mopów, mioteł i tym podobnych, już wiedziałem, że chyba będę musiał załatwić sobie przy okazji maskę przeciwgazową.
Czyszczenie toalet nie było zbyt miłym zajęciem. Klękałem przed porcelaną, pucując ją na błysk, przepychając, i znosząc niekiedy tak ufajdane kabiny, że chciałoby się zwrócić. Matko boska, co oni dodają do tych Borgerów?!
- Chaz.. Trzymaj się.. Robisz to dla pieniędzy, pamiętaj.. - mówiłem sobie, by jakoś wytrwać do końca, co było bardzo.. A to bardzo trudne.
W końcu po licho wie jakim czasie, toalety na prawdę zostały przeze mnie wysprzątane na błysk.
I razem z tym, skończyła się moja zmiana, i tym samym zakończyłem pracę na dziś. To było błogosławieństwo.
Przynajmniej wyszedłem z tego miejsca bogatszy o kilka dolców. I nigdy nie mam zamiaru tutaj już wracać. Nigdy!